Tradycyjnie zbudowana pani

Alexander McCall Smith

Niebieskie buty

Wyd. Zysk i S-ka

Poznań 2014

Czasem przypadek rządzi wyborami czytelniczymi, i tak było w tym wypadku. Przeglądając sobie, bez sensu, internet mignęły mi okładki książek stylizowane we wzory afrykańskie, Tak przynajmniej wyglądają i mnie zaciekawiły. Okazało się iż jest to cały cykl powieści, które można nazwać cyklem o kobiecej agencji detektywistycznej nr 1, choć sam autor opisuje je jako cykl o mmie Ramotswe. I już samo nazwisko głównej bohaterki zachęciło mnie do przeczytania przynajmniej jednej z tych pozycji. Wybór albo i ślepy traf chciał, że przeczytałem ostatni tom 7 cyklu. Wygląda na to iż każdą z książek cyklu można czytać osobno, przynajmniej nie zauważyłem żadnych wątków, których bym nie rozumiał, bo nie znam innych części cyklu.

Głównymi bohaterkami są Precious Ramotswe i Grace Makutsi, które prowadzą wspomniana kobiecą agencje detektywistyczną nr 1 w Botswanie. Książka napisana jest prostym językiem z poczuciem humoru. Panie są kobietami odważnymi i świadomymi tego, że świat się zmienia. Śmiało spoglądają w przyszłość, ale pamiętają też o tradycji i są dumne z tego, żę są mieszkankami Botswany.

Pani Ramotswe stoi przed wieloma wyzwaniami jak kobra w biurze, sprawa szantażu czy programem odchudzania. Ale jako kobieta tradycyjnie zbudowana na tym polu ponosi porażkę. Natomiast pani Makutsi ma inne zmartwienia. Stara się sprostać wyobrażeniom o ideale nowoczesnej kobiety z feministycznymi poglądami i upodobaniem do modnego obuwia, co prawie doprowadza do zerwania zaręczyn. Jej narzeczony jako cichy i nieśmiały mężczyzna ma problem z feministycznymi poglądami swej narzeczonej.

Wątki kryminalne, wszak jest to powieść o agencji detektywistycznej, są marginesowe, prawie niezauważalne i rozwiązywane przy okazji. Całość jest peanem na cześć Botswany, kraju wg autora, gdzie życzliwość i uprzejmość nadal są w cenie.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie i zapewnia rozrywkę na jeden wieczór, polecam jednak najpierw zaparzyć sobie herbatę z czerwonokrzewu, popularnego rooibosa by bardziej wczuć się w klimat.

Białe imperium

Marek J. Malinowski

Kryzys rodezyjski

Wyd. PISM

Warszawa 1975

Rodezja była jedną z najcenniejszych kolonii Wielkiej Brytanii i była chętnie zasiedlana przez przybyszów z Europy.

W 1964 nowy rząd kolonii utworzyła rasistowska partia Front Rodezyjski kierowana przez Iana Smitha silnie nakierowana na oderwanie od metropolii i hołdujący politykę segregacji rasowej, dla rządu Wielkiej Brytanii był to sygnał, że należy podjąć wszelkie kroki, aby zatrzymać kolonię.

11 listopada 1965 rząd Iana Smitha, przeciwstawiając się planom rządu brytyjskiego przekazania władzy czarnej większości, ogłosił jednostronnie niepodległość Rodezji, co nie zostało uznane przez żadne państwo, jednakże cieszyła się nieoficjalnym poparciem RPA i Portugalii. Społeczność międzynarodowa nie uznała tego faktu i prawie wszystkie kraje dalej traktowały Rodezję jako kolonię brytyjską. Rada Bezpieczeństwa ONZ powstanie niepodległej Rodezji nazwała „nielegalną deklaracją rasistowskiej mniejszości” i nawoływała do zerwania wszelkich więzi z tym nowo-powstałym krajem.

Kryzys rodezyjski był jednym z najpoważniejszych konfliktów w powojennej historii Afryki. Ze względu na swój charakter i konsekwencje wykroczył daleko poza kontynent afrykański, stając się problemem międzynarodowym. Temu właśnie problemowi, powstania, przebiegu i konsekwencji kryzysu rodezyjskiego poświęcona jest ta książka. Koncentruje się ona na analizie czynników polityczno społecznych, odgrywających decydującą rolę w kształtowaniu przebiegu tego konfliktu.

Mimo, że książka napisana w czasach starej Polski to nie ma zacięcia socjalistycznego a to z tej przyczyny że jak pisze autor : brak monografii prezentujących stanowisko nauki krajów socjalistycznych, dotychczas bowiem nie ukazała się żadne opracowanie związane z kryzysem rodezyjskim. I chyba od tego czasu niewiele się zmieniło. Pojawiło się kilka artykułów o Rodezji ale nie ma innej monografii w tym temacie.

Kryzys rodezyjski, mający jako cezury czasowe dwie daty : 11 listopada 1965 r. – dzień ogłoszenia jednostronnej deklaracji niepodległości Rodezji przez rząd premiera Smitha i 24 listopada 1971 r. – kiedy podpisano w Salisbury układ konstytucyjno – polityczny między Wielką Brytanią i Rodezją, w swych źródłach sięga lat pięćdziesiątych, tj. czasu powstania i funkcjonowania Federacji Afryki Centralnej, a nawet wcześniej – pierwszego ćwierćwiecza XX stulecia.

W sześciu rozdziałach autor bardzo szczegółowo opisuje polityczne przyczyny i reperkusje kryzysu rodezyjskiego. W książce nie ma nic o działalności militarnej i walkach z czarną większością. Bardzo dobra pozycja bo jedyna i szkoda, że temat nie został rozwinięty i uzupełniony.

Król Królów

Leon Onichimowski

Koniec cesarstwa na dachu Afryki

Wyd. KAW

Warszawa 1976

Ostatni cesarz Etiopii Hajle Sellasje I to postać na pół mityczna. Do historii przeszedł jako bohaterski obrońca swego kraju przed inwazją włoską w 1935 r. Hajle Syllasje (choć w książce używana jest pisownia jego nazwiska jako Sellasje) został cesarzem Etiopii w 1930 r. i na marginesie warto dodać, choć tego nie ma w tej książce, iż na jego koronacji była też polska delegacja. Cesarz cieszył się opinia człowieka mądrego, postępowego i starającego się wydobyć swój kraj z wielowiekowego zacofania. Sprawując absolutną władzę, przystąpił do urzeczywistniania projektu głębokich reform i zniósł niewolnictwo. W taki sposób chciał być widziany przez opinie zagraniczną. W kraju jednak panował feudalizm i wszystkie reformy były tylko na papierze, garstka bogaciła się kosztem społeczeństwa. Po zajęciu Etiopii przez Włochów w 1935 r. Syllasje udał się na emigrację a w 1941 r. z pomocą Brytyjczyków wypędzono Włochów z Etiopii. To był czas świetności cesarza, jako wyzwoliciela kraju. Jego rządy jednak można określić jako oświecony despotyzm. Cesarz sprawował pełnię władzy co z czasem doprowadziło do oporu przeciwko jego władzy. W latach sześćdziesiątych podejmowano próby zamachu stanu, które cesarz tłumił bezwzględnie, odrzucając wszelkie propozycje demokratyzacji systemu politycznego. W końcu Hajle Syllasje został obalony w 1974 r. dekretem Wojskowego Komitetu Koordynacyjnego :

dekret niniejszy może być cytowany jako Dekret Nr 1 prowizorycznej administracji wojskowej w Etiopii w 1974 r. Z natychmiastowym skutkiem, a więc z dniem 12 września, usuwa się ze stanowiska jego cesarską Mość Hajle Sellasje…..Do chwili wybrania przez naród swego przedstawicielstwa, ogłoszenia projektu konstytucji i utworzenia rządu – władzę przejmuje Wojskowy Komitet Koordynacyjny.

Ta mała książeczka, w formie reportażu, skupia się na wydarzeniach pomiędzy jesienią 1973 r. a marcem 1975 r., czyli okresem przemian dokonujących się w tym tajemniczym kraju, stanowiącym swoista enklawę średniowiecznego feudalizmu we współczesnym świecie. Autor nie skąpi cierpkich słów na temat cesarza, opisując jak to ukrywał wiadomości dotyczące głodu, panującego w jego kraju, a sam w tym czasie urządzał wystawne uczty. O zgromadzonym majątku na zagranicznych kontach, do którego nie chciał się przyznać i po detronizacji przekazać swej ojczyźnie.

W książce mamy również trochę informacji o gospodarce Etiopii oraz o plemionach ją zamieszkujących i tendencjach separatystycznych poszczególnych rejonów. Mimo iż książka napisana w czasach komunistycznych to nie ma w niej komunistycznej ideologii i warto sięgnąć po nią by poznać choć troszkę ostatnie dni króla królów. Dobry początek do dalszych poszukiwań książek o historii Etiopii.

Anioł stróż

Pepetela

Tajny agent Jaime Bunda

Wyd. Claroscuro

Warszawa 2010

Morderstwo tradycyjnie rozpoczyna większość kryminałów, i podobnie jest w tej książce. Mamy morderstwo i rozpoczyna się dochodzenie. Jednakże ta książka nie jest typowym kryminałem ponieważ główny bohater jest parodią agenta 007, najbardziej znanego agenta świata. Nazwisko tytułowego bohatera, Bunda, tak podobne do wspomnianego Bonda. Można przetłumaczyć jako pupa, mamy więc Jaime Pupę, by nie napisać dosadniej. I zgodnie ze swoim nazwiskiem tak właśnie zachowuje się główny bohater, jako przysłowiowa du…znaczy pupa.

Sama opowieść, mimo tragicznego początku, jest pełna humoru i jest to praktycznie dokument o sytuacji we współczesnej Angoli. Bunda jako stażysta w Tajnej Policji Luandy, który zdobył to stanowisko dzięki protekcji a nie swoim umiejętnościom i wykształceniu, chce za wszelką cenę się wykazać. Jedynymi zawodowymi kwalifikacjami jakimi może się wykazać, oprócz ogromnej pupy, są przeczytane amerykańskie kryminały, z których czerpie metody przesłuchiwań i sposób działania. Ten niepozorny i nikomu niepotrzebnemu agent Tajnej Policji Luandy nieoczekiwanie dostaje od losu wielka szansę, musi rozwikłać zagadkę zabójstwa czternastoletniej dziewczyny. Śledztwo ze śledztwa w sprawie zabójstwa nagle staje się śledztwem w aferze korupcyjnej. Na przełożonych Bundy pada blady strach, przecież każdy z nich ma coś na sumieniu, wszak jakoś radzić sobie trzeba w postkolonialnej Angoli, a niepozorny stażysta staje się dla nich zagrożeniem. A jak już znajdzie swoja ofiarę to staje się jej aniołem stróżem.

Wątek kryminalno sensacyjny jest tylko pretekstem by opisać problemy społeczne i polityczne tej dawnej koloni portugalskiej, która tak niedawno odzyskała niepodległość.

Ciekawym zabiegiem jest prowadzenie narracji w książce przez cztery osoby z komentarzami do nich samego autora. Daje to wielowątkowy obraz całości i możliwość spojrzenia na opowieść z różnych punktów wiedzenia.

Barwna osobowość Bundy, jego słabość do jedzenia i zamiłowanie do amerykańskich kryminałów prowadzą do wielu komicznych sytuacji. Mamy tutaj afrykańską odmianę Różowej Pantery, któremu i tak wszystko udaje się przez przypadek.

Splątane losy

William Boyd

Jak lody w słońcu

Wyd. PIW

Warszawa 1990

Powieść tocząca się w realiach I wojny światowej w Afryce Wschodniej. Wydarzenia opisywane w książce widzimy oczami sześciu bohaterów. Zabieg ten powoduje iż przekrojowo mamy opisana sytuację podczas wojny na froncie i na zapleczu, nawet tym głębokim. Na pierwszych stronach powieści poznajemy amerykańskiego osadnika w Brytyjskiej Afryce Wschodniej Temple’a Smitha, który mieszkając przy granicy z Niemiecką Afryką Wschodnią stara się utrzymać rentowność swojej farmy. Poznaje on niemieckie małżeństwo von Bishopów, swoich najbliższych sąsiadów ale już z drugiej strony granicy. Smith jest pierwszą ofiarą wojny i co ciekawe najazdu na jego farmę dokonuje jego najbliższy sąsiad, von Bishop właśnie. Kolejnymi ważnymi bohaterami powieści są już typowi Anglicy Gabriel Cobb i jego świeżo poślubiona żona Charis oraz jego brat Feliks. Feliks może być denerwujący, przynajmniej na samym początku powieści ale jego postać rozwija się z biegiem czasu i jest dosyć ciekawa. Losy tych sześciu bohaterów najpierw opisywane są osobno by w końcu połączyć ich historie i tak posplatać w różne konfiguracje, by stworzyć ciekawa opowieść.

Wojna w Afryce Wschodniej toczona była z dala od wielkich bitew na polach Francji i wydaje się mało ważna dla wysiłku militarnego państw walczących. Ale ta wojna jest odmienna od tej toczonej w Europie, tutaj walki toczą się jeszcze zgodnie z zasadami i śmiało można rzec, że jest to wojna z innej epoki. Na tym froncie przestrzega się zasad, których nikt już nie szanuje w Europie. Wroga traktuje się z galanterią i co najważniejsze wierzy się obietnicom poręczonym żołnierskim słowem honoru.

Opisywany obraz wojny jest odmienny od tego jaki przedstawiają poważne publikacje historyczne. Autor opisuje dezorganizację, nieprzygotowanie i chaos jaki panuje w armii brytyjskiej, która głównie składa się z czarnych oddziałów kolonialnych i indyjskiego korpusu ekspedycyjnego. Słabe rozeznanie w terenie, dowódcy nie znający realiów Afryki i bez doświadczenia na tym teatrze działań, powodują bezsensowne straty w armii brytyjskiej. Opis bitwy pod Tangą, zwana tez bitwą z pszczołami, jest tego jaskrawym przykładem. Pokazuje to bezsens i okrucieństwo wojny jako takiej. Główni bohaterowie wplątani w te wydarzenia Wielkiej Wojny starają się przystosować do tej trudnej sytuacji i żyć w miarę normalnie, jednakże warunki im na to nie pozwalają.

Powieść bardzo ciekawa, poprzez osobiste doświadczenia bohaterów mamy wgląd w historię tego mniej popularnego frontu I wojny Światowej, oraz nastroje zwykłych ludzi. Oczywiście chodzi tutaj o białych Brytyjczyków i Niemców, ponieważ tubylczy mieszkańcy Afryki Wschodniej są marginalizowani i są albo mięsem armatnim albo tragarzami. Nie oni są bohaterami powieści ale jedynie tłem i to skromnym tłem powieści.

Cała opowieść przedstawiona jest głównie ze strony Brytyjczyków, jest kilka migawek o stronie niemieckiej, ale niemiecka kampania gen. Lettov – Vorbeck’a, nota bene bardzo ciekawa. Opisywana jest w skrócie i gdy ma związek z głównymi bohaterami.

Plusem książki jest zamieszczona mapa pokazująca miejsce akcji w powieści. Książkę śmiało mogę polecić ponieważ w przystępnej formie mamy ciekawa opowieść okraszoną romansem.

Ambicja

Leszek Baran

Zmierzch Czarnego Cesarza

Wyd. KAW

Warszawa 1984

Niewielka objętościowo książka, bo licząca raptem 131 stron w małym formacie tzw. kieszonkowym , z serii Konflikty, opowiada dzieje Jeana – Bedela Bokassy, syna wodza plemienia Mbaka ze wsi Berengo we Francuskiej Afryce Równikowej, obecnie Republika Środkowoafrykańska. Bokassa urodził się w 1921 r. a w wieku sześciu lat stracił rodziców i został zabrany przez misjonarzy na wychowanie. Szybko stał się pilnym uczniem, chętnym do nauki, żarliwym katolikiem i był pewnym kandydatem do stanu kapłańskiego, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Francja dla obrony swej wielkości i wolności zmuszona została do sięgnięcia po swoich „obywateli” w koloniach i to bez względu na kolor skóry. Bokassa jako świetny myśliwy i strzelec wstapił do francuskiej armii, jako szeregowiec. Po zakończeniu II wojny światowej pozostał w wojsku, walcząc w Wietnamie, gdzie za zasługi został mianowany kapitanem. Po uzyskaniu niepodległości przez Republikę Środkowoafrykańską w 1960 r. na wniosek prezydenta Davida Dacko (którego był kuzynem) stanął na czele sił zbrojnych republiki; nadano mu też rangę pułkownika. W 1965 r. obalił rząd Dacko i ogłosił się dożywotnim prezydentem. Wkrótce zdobył ponurą sławę dzięki swoim dyktatorskim rządom i krwawemu systemowi sprawiedliwości. W 1976 r. Bokassa ogłosił się cesarzem i zmienił nazwę państwa na Cesarstwo Środkowoafrykańskie.

Tak jak zmieniała się jego pozycja społeczna, tak samo zmieniał się charakter, usposobienie i nastawienie do innych ludzi. Najpierw szczery żołnierz, potem surowy przełożony, przebiegły polityk, aż wreszcie rozkapryszony dyktator i na koniec bezwzględny monarcha. Ale to nie wrodzone skłonności, lecz zaistniałe warunki sprawiły, że był takim, jakim był.

Cesarstwo Bokassy nie przetrwało długo, bo w 1979 r. francuskie oddziały obaliły jego reżim i przywróciły na stanowisko Davida Dacko. Bokassa zmarł w 1996 r. I tutaj rodzi się taka dygresja, jak to rządy europejskich państw kolonialnych mają wpływ na sytuację w krajach afrykańskich. To dzięki Francji Bokassa mógł być tym kim był, czyli krwawym dyktatorem i nikt w Europie się tym nie przejmował dopóki interesy szły dobrze. W momencie gdy zagrożone zostały interesy Francji wtedy dopiero dokonano zamachu, a sam Bokassa nie poniósł w sumie żadnej kary. Czyli wniosek jeden, nie liczy się życie ludzkie ale biznes, i niestety niewiele od tamtego czasu się zmieniło.

Zachodni liberał

Nigel Barley

Niewinny antropolog

Wyd. Prószyński i S-ka

Warszawa 1997

Antropologia zajmuje się badaniem człowieka jako jednostki w społeczeństwie w kontekście historycznej zmienności, biorąc pod uwagę warunki socjalno-ekonomiczne oraz kulturowe; poszukuje zrozumienia roli kultury i struktur władzy w życiu człowieka, tak podaje wikipedia. Antropolog zaś analizuje zmienność cech biologicznych oraz czynniki, które mają na nie wpływ, czasem robi to w zaciszu swego gabinetu a czasem w terenie.

A co ja wiem o antropologach, otóż nic, jedynie poprze nieliczne przeczytane ich dzieła mogłem sie dowiedzieć, co badali i gdzie ale nie to co sami przeżywali, Ta ksiązka jest inna. Angielski antropolog wyrusza w teren i przedmiotem swych dociekan obiera system obyczajów i wierzeń niewielkiego kemeruńskiego plemienia Dowayów. Szybko przekonuje sie iż praktyka badań terenowych niewiele ma wspólnego z teorią.

Głową pełna marzeń i wyobrażeń zderza sie zabsurdalna biurokracją kameruńską, zdobycie pozwolenia na badania to już wyzwanie a pozyskanie pieniędzy na przeżycie graniczy z cudem. Wynika z tego iż bałagan w urzędach kameruńskich jest niemożliwy i chyba nawet nie wiedzą po co tam są. A to jedna z wielu przeszkód, które musiał autor pokonać.

Te trudne doświadczenia autor potrafi potraktować z niebywałym humorem, a i swoje naukowe obserwacje przedstawia w sposób daleki od akademickiego nudziarstwa, Ale podtytuł „Notatki z glinianej chatki” mógł zasugerować iż książka będzie raczej z tych lżejszych. No i taka jest i czyta się to przyjemnie.

Dowayowie mają chyba jakąś obsesję na punkcie obrzezania i ten temat ciągle pojawia sie w książce jako lejtmotyw. Mężczyźni trzymają całą ceremonię w sekrecie i udają, że chodzi o ….. zaszycie odbytu, a kobiety udają, że w to wierzą. Męska społecznośc Dowayów dzieli się na obrzezanych i nieobrzezanych czyli czytaj gorszych. A antropolog niestrudzenie pytał o obrzezanie : Zamęczałem moich gospodarzy głupimi pytaniami i w dodatku nie rozumiałem odpowiedzi. Istniało też niebezpieczeństwo, że bedę rozpowiadał o tym, co usłyszałem i widziałem. Byłem niewyczerpanym źródłem towarzyskich niezręczności

Książkę warto przeczytać, choćby dlatego by od podszewki poznać pracę antropologa w terenie, tą prawdziwą pracę. z niedogodnościami i trudnościami, o głodzie, chłodzie, a nie tą, która poznajemy poprzez dzieła naukowe. Poza tym Kamerun to nadal egzotyczny kraj, niejednorodny kulturowo i możemy poznać jeden z ludów zamieszkujących ten daleki kraj. Poza tym można sie przy tej książce nieźle ubawić.

Sny o potędze

Stanisław Lewicki

Ludobójcy pod palmami

Wyd. MON

Warszawa 1981

Kiedyś, dawno temu za ‘starej Polski’ ukazywała się seria „Sensacje 20 wieku” i nie była to seria Wołoszańskiego. Te książeczki, mniejsze niż obecne wydania kieszonkowe, na niewielu stronach, miały przybliżyć czytelnikom ważne wydarzenia z ubiegłego wieku. Ten konkretny tomik, pod tym lakonicznym tytułem, opowiada o kolonializmie II Rzeszy. Autor rozpoczyna opowieść w 1883 r. od obrad komisji spraw zagranicznych Reichstagu w sprawie zamorskich kolonii a kończy ją w 1918 r., gdy II Rzesza traci swoje kolonie. Oczywiście jest też krótkie zakończenie, w którym autor opisuje starania III Rzeszy o kolonie.

Książeczka jest bardzo cienka i czyta się ja szybko. Niestety ta ograniczona liczba stron spowodowała iż autor traktuje temat powierzchownie. Nie zagłębia się w niego, podaje tylko suche informacje w ciągu chronologicznym. Opisywane są oprócz Afryki również kolonie w Chinach jak i na Pacyfiku. Jest tez opisana budowa linii kolejowej Berlin – Bagdad, choć dosyć pobieżnie. Padają nazwiska, jednakże nie ma wytłumaczenia kto to są ci ludzie, trzeba się domyślać lub po prostu sprawdzać sobie, no chyba, że już coś w temacie się przeczytało to wtedy sprawa jest ułatwiona.

Oczywiście zgodnie z tytułem, jak i zgodnie z epoka w której ta książka powstała, Niemcy nie są przedstawieni pozytywnie, zabrakło w książce obiektywizmu, ale takie czasy były, że Niemiec to nasz wróg od zarania dziejów i nie wolno o nim pisać dobrze.

Ciekawostkami jakie mogą przyciągnąć czytelnika są m.in. postać Henryka Göring, jak w książce określa się Heinricha Ernsta Göringa, pierwszego gubernatora Afryki Południowo- Zachodniej, bardziej chyba znanego jako ojciec Hermanna Göringa. Samo to już powinno czytelnika odpowiednio ustosunkować do treści przedstawianej w książce, oczywiście negatywnie. Jak wspominałem, autor nie zagłębia się w opisywany temat i tylko sygnalizuje, w tym przypadku samo nazwisko ma działać negatywnie.

Są też moi ulubieni Burowie, rajd Jamesona, wojna burska i powstanie 1914 r., wszystko opisane bez rewelacji, nawet można wypatrzeć błąd w dacie wybuchu wojny burskiej, ale to szczegół. Innym drobiazgiem jest pominięcie w linii sukcesyjnej cesarzy niemieckich Fryderyka III. W książce autor podaje iż po Wilhelmie I na tron zasiadł Wilhelm II, no nie jest to prawdą ale pewnym skrótem. Fryderyk III panował jedynie 99 dni i nie zdziałał niczego wielkiego, więc zrozumiałe jest jego pominięcie w historii.

Generalnie mimo tych mankamentów, książkę warto przeczytać, przynajmniej po to by zapoznać się bardzo ogólnie z tematem kolonializmu II Rzeszy. Pamiętać też trzeba w jakich czasach książka się ukazała i choćby to jedno powinno skłonić do jej przeczytania. Bardziej wymagający czytelnik niestety musi sięgnąć po inne dostępne i lepiej napisane opracowania, jak np. opisywana książka https://afrykaner.home.blog/2023/02/19/obszary-pod-ochrona/

Kraj jednej rzeki

David Reybrouck

Kongo. Opowieść o zrujnowanym kraju

Wyd. WAB

Warszawa 2016

Z książką tą mam pewien problem, otóż swego czasu omijałem ją szerokim lukiem i gdy była możliwość zakupienia jej po taniości to nie zachwyciła mnie. Po czasie jednak zacząłem jej szukać i okazało się iż jest to ‘biały kruk’. Udało mi się jednak ją przeczytać i sam nie wiem co o niej myśleć. Jest to historia Demokratycznej Republiki Konga, ale taka trochę nietypowa. Generalnie jest to reportaż historyczny, David Van Reybrouck podczas wielokrotnych podróży do Konga przeprowadzał wywiady z mniej lub bardziej ważnymi osobami, rozmawiał ze zwykłymi ludźmi i dużo czytał. Efektem tego jest historia Konga od 1870 r. do czasów współczesnych, czyli do 2010 r. kiedy to została wydana. Jest oczywiście mały rozdzialik o prehistorii Konga, takie małe wprowadzenie, główna treść rozpoczyna się w 1870 r., kiedy to Europejczycy zainteresowali się Afryką Środkową. I co mnie zaskoczyło, autor znalazł jednego rozmówce który pamiętał te czasy, jak sam zauważył musiał to być najstarszy człowiek na Ziemi.

Trudno jest opisywać historie Konga nie wspominając o belgijskim królu Leopoldzie II. Jednakże zabrakło mi w tej książce jasnego ustosunkowania się do czasów jego rządów., ale może to wynikać z tego iż autor jest Belgiem. Jakoś nie rzuciła mi się w oczy liczba ofiar rządów Leopolda II, może autorowi po prostu było wstyd, bardzo oględnie napisał w tym temacie, że główna przyczyna tylu zgonów były….choroby. Ale nic to. Dosyć ciekawe i mało znane są opisy walki Kongijczyków podczas I i II wojny światowej. No i niepodległość, tu zaczyna się prawdziwa, ciekawa historia. Dosyć dobrze opisane są mechanizmy jak doszło do uzyskania niepodległości przez Kongo i rozgrywki polityczne rodzących się elit politycznych. Śmierć Lumumby, wojny domowe, zagarnięcie władzy przez Mobutu, kolejne wojny, i powolny upadek kraju. Tak w telegraficznym skrócie można opisać treść książki. Autor poświęcił też trochę miejsca roli Konga w ludobójstwie w Rwandzie, ten temat też jest bardzo ciekawy i raczej mniej znany.

Świetnie się to czyta, choć nie jest to przyjemna opowieść, w której zwykli ludzie w końcu mogli zabrać głos i powiedzieć co leży im na wątrobie. Takich książek o Kongu nie spotyka się, choć raczej powinienem napisać nie czytałem. Wstrząsający głos świadków wydarzeń, w sumie najnowszych. Objęcie władzy przez Kabilę ojca a później syna wcale nie zmieniły sytuacji kraju. Ten jeden z bogatszych krajów Afryki, cierpi na chorobę zwana korupcja. Mimo swych bogactw naturalnych, kraj nie ma z tego żadnych profitów, bogacą się tylko jednostki a reszta żyje w ubóstwie, To chyba przekleństwo krajów Afryki. Książka kończy się na 2010 r. ale uważny obserwator wie iż w Kongu nadal sytuacja jest niestabilna i raczej nic nie wskazuje na to by się ustabilizowała, dlatego spora grupa Kongijczyków wyjechała do….Chin, gdzie prowadzi w miarę stabilne i bezpieczne życie, o czym w ostatnim rozdziale książki pisze sam autor. Wielu z nich mówi już po mandaryńsku i nie planuje wracać do ojczyzny.

Książka godna polecenia i przeczytania z rozwagą.

Żywcem pogrzebany

Slatin Basza

Przez Sudan ogniem i mieczem, t. 1 – 2

Wyd. A. T. Jezierskiego

Warszawa 1901

Najprościej będzie gdy zacznę od końca i od razu oddam głos samemu autorowi : po 17-u latach pobytu w Afryce, z których 11 spędziłem w niewoli, powróciłem nareszcie do Europy. Gdy dziś spoglądam wstecz poza siebie, zdaje mi się, że żywcem byłem pogrzebany.

Kim właściwie jest Slatin Basza? Sam autor niewiele o sobie pisze, ale oddajmy mu głos w kolejności chronologicznej : już w r. 1874 podjąłem małą podróż do Sudanu….było to podczas buntu Arabów z plemienia Hanasma, a lubo bunt ten szybko uśmierzono, nie chciałem przebywać w okolicach zagrożonych. Postanowiłem przeto skierować się do Darfuru. Okazało się jednak iż gubernator zabronił cudzoziemcom poruszania się po Darfurze więc nasz bohater powrócił do Chartumu, gdzie poznał Emina Baszę. Sprawy rodzinne jednak odwołały Slatina do Europy.

Kolejna wzmianka samego autora : w lipcu 1878 r. kiedy załogą stałem na granicy Bośni i Hercegowiny, jako oficer pułku arcyksięcia Rudolfa, otrzymałem list od Gordona baszy. W liście tym zapraszał mnie głośny bohater do Sudanu, ofiarując mi służbę w wojsku egipskim.

Oczywiście Slatin się zgodził, ale kim był? Aby się więcej o autorze dowiedzieć to trzeba troszkę pobuszować w internecie. Otóż Slatin Basza to Rudolf Anton Carl von Slatin, urodzony w Wiedniu w 1857 r., ale tego w książce nie ma.

I teraz wróćmy do samej książki. Wspomnienia Slatina zostały podzielone na dwa tomy, w małym formacie, dziś powiedzielibyśmy, że kieszonkowym. Zostały wydane w serii Biblioteka Dzieł Wyborowych, i co ciekawe rocznie w tej serii wychodziły 52 tomy, po polsku, i to wszystko w czasach, gdy Polski nie było na mapie.

Tom pierwszy. W 1879 r. Slatin przybywa do Chartumu gdzie przez krótki czas zostaje inspektorem finansowym. Później został mianowany gubernatorem Dary, południowo – zachodniej części Darfuru (zachodni Sudan). Stanowisko to piastował do 1881 r. gdy został mianowany generalnym gubernatorem Darfuru. W swoich wspomnieniach opisuje troszeczkę historie Darfuru oraz potyczki jakie toczył z Arabami. Nie jest tylko zwykłym zarządca prowincji, prowadzi wnikliwe obserwacje zwyczajów Arabów z którymi się styka oraz o których tylko słyszał. Nie dziwne to jest, ponieważ aby otrzymać porządek na powierzonym mu odcinku musi znać zwyczaje oraz animozje poszczególnych arabskich plemion. Będąc na wysuniętej placówce nie był w środku znamienitych wydarzeń które zaczęły się dziać w Sudanie. Na początku dochodziły do niego pogłoski o Mahdim, ale uważał iż jest to kolejna rebelia, z którą Egipt łatwo się upora. Niestety, jak pokazuje historia, stało się inaczej. Powstanie Mahdiego rozszerzyło się na Darfur południowy i Slatin dzielnie bronił swej prowincji. Wierząc, że jego żołnierze przypisywali porażki faktowi, że był chrześcijaninem, Slatin publicznie przyjął islam w 1883 roku. W końcu musical poddać Darfur władzy Mahdiego. Cztery lata uczciwie pracowałem nad tem, ażeby utrzymać powagę rządu, w ciągu takiego czasu zwalczałem najprzód zaburzenia czysto lokalne, później zgnieść zapragnąłem rewolucyę ogólną – wszystko na nic… i tak kończy się tom pierwszy.

Tom drugi. Rozpoczyna się opowieść o niewoli wśród mahdystów. Kiedy mahdyści dotarli pod Chartum starano się wykorzystać Slatina do skłonienia Charlesa Gordona, gubernatora generalnego Sudanu do poddania się. Akcja nie powiodła się a Slatin został oskarżony o szpiegostwo i zakuty w kajdany. Gdy padł Chartum w 1885 r. pokazano mu głowę Gordona, jako przestrogę. Po nagłej śmierci Mahdiego w tym samym roku, Slatin był przetrzymywany w Omdurmanie przez kalifa Abdullahiego, następcę Mahdiego i traktowany był na przemian z dzikim okrucieństwem i względną pobłażliwością. Podczas swojej niewoli pracował jako doradca i tłumacz dla Kalifa i został powołany do służby w jego osobistym orszaku ochroniarzy.

Slatin poczynił kilka ciekawych uwag i oddajmy mu głos :

I wy to w Europie nazywacie polityką ! Ludzi, którzy idą po to, aby mordować, grabić, łupić i kobiety waszej wiary bezcześcić jako niewolnice, ludzi tych wy chcecie popierać i dajecie im pieniądze i broń? Gdy jednak jaki biedny z naszej rasy kupi sobie Negra, który tem tylko różni się od zwierzęcia, że potrafi mówić kilkadziesiąt wyrazów, aby mógł być mu pomocny w oraniu, to wy to nazywacie grzechem i barbarzyństwem i idziecie z mieczem i ogniem, aby go ukarać!

O Mahdim tak pisał :

Pozornie nic mu nie można było zarzucić; dla oka miał giubbę, którą okrywał ciało swoje, dla oka ludzkiego miał pokorę w postawie i na obliczu. Ale w domu swoim ten człowiek drwił z przykazań Boga i Proroka, oddawał się rozpuście, a kalifowie szli jego śladem.

Jak widać każda rewolucja prowadzi do tego samego, zmian na szczytach władzy, dla szarego zwykłego człowieka nic to nie zmienia, a raczej wszystko zmienia się na gorsze. Sam Slatin tak pisze :

Dwa czynniki wpłynęły na wybuch i szybki rozwój powstania w Sudanie : wiara w pochodzenie boskie Mahdiego…i chciwość wrodzona tubylców. Sądzili oni, że drogą rewolucyi pozbędą się przede wszystkim podatków, następnie zaś zyskają otwarte pole do wzbogacenia się łupami wojennemi. Rozczarowanie nadeszło bardzo szybko.

Slatin Basza oczywiście nie pogodził się z niewola i planował długi czas ucieczkę, po wielu perturbacjach w 1895 r. mu się udało uciec z niewoli. W tym samym roku napisał swoje wspomnienia, które zostały wydane wydanej w języku angielskim i niemieckim w 1896 roku, Slatin przedstawił nie tylko osobistą opowieść o walce, ale także obszerną relację z Sudanu pod rządami kalifa. Jako ciekawostkę można dodać, iż książka ta stała się inspiracją dla Karola Maya i jego trylogii W kraju Mahdiego.

Warto sięgnąć po te wspominania, ponieważ mamy relacje o powstaniu Mahdiego z pierwszej ręki i mamy też wgląd w same kulisy rewolty. Plusem są czarno – białe ryciny z epoki.